Nie jest łatwo we współczesnej szkole. Coraz więcej konfliktów na linii nauczyciel – rodzic, coraz więcej pretensji…wszyscy w tej triadzie tworzącej społeczność szkolną, psioczą na siebie…”komuś” zależy na tym, byśmy się – rodzice i nauczyciele – nawzajem szarpali… że kłócąc się, wcale nie działamy dla dobra dziecka, a jedynie dla dobra owego “kogoś”. Cierpią dzieci – po co to wszystko?Nauczyciel i rodzic w teorii stoją po tej samej stronie barykady. Mają wspólny cel – dobro dziecka – przedszkolaka, ucznia. Ale w rzeczywistości nie potrafią się dogadać. Wzajemne pretensje, wymądrzanie, bo przecież „ja wiem lepiej” blokuje jakąkolwiek komunikację.
Każdy nauczyciel ma za zadanie zrealizować podstawę programową, z czego jest skrupulatnie rozliczany. Powoduje to wrażenie, że każdy uważa swój przedmiot za najważniejszy. Kartkówki, sprawdziany, „odpytywanki”, a dziecko uczy się, zakuwa, zapomina… A przecież jest tyle rzeczy, które chciałoby mu się przekazać, tyle spraw, o których powinien wiedzieć, tyle wartości, które chciałoby się mu zaszczepić.Rodzic widzi godziny spędzane nad książkami. Plecaki, które ważą tyle, że przekraczają wszystkie możliwe normy. Widzi zmęczenie i zniechęcenie dziecka. A przecież uczeń musi nauczyć się życia. Mieć podstawy aktywnego funkcjonowania w społeczeństwie, nie wegetowania i życia, które nic nie będzie warte.Nauczyciele widzą agresję i arogancję uczniów, ich bierną postawę, posądzają o lenistwo, ściąganie na klasówkach. W rodzicach nie widzą partnerów, tylko osoby, które są zabiegane, zapracowane, a dziecko jest ostatnie w ich hierarchii wartości.
Rodzice twierdzą, że nauczyciele nie umieją dobrze wykonywać swojego zawodu, są przeuczeni, obrażają uczniów, za dużo jest sprawdzianów i zadań domowych. Uczniowie narzekają na nudne zajęcia, ogrom wiadomości, mnóstwo testów i sprawdzianów. Po co to wszystko? Obydwie strony działają dla dobra dziecka… i mimo to nie ma opcji, by któraś ze stron poszukała pozytywów drugiej strony.
Tylko dialog jest w stanie zażegnać konflikt. Konieczne jest znalezienie płaszczyzny porozumienia. Często dzieci mogą być partnerem takiego dialogu. Jest wtedy większa szansa na to, że zasady wypracowane i zaakceptowane będą przestrzegać wszystkie trzy strony.Stoimy po tej samej stronie. I uświadomienie sobie tego to klucz do sukcesu. Czy nie szkoda energii na niepotrzebne kłótnie, pomówienia, dyskusje? Czy nie lepiej byłoby poważnie, od serca pogadać? Kochani – RODZICE I NAUCZYCIELE! Tracimy na te bezowocne działania energię, czas i – co chyba najważniejsze – okazję, by się zaprzyjaźnić. Nauczyciele z uczniami i ich rodzicami. Możemy mieć różne zdania i mimo to wypracować kompromis!!! Dobro dzieci jest najważniejsze. I zapewniam – leży na sercu jednym i drugim.